Wydawca treści Wydawca treści

Bieganie

Bieganie to dziś, obok jazdy na rowerze, najpopularniejszy sport uprawiany przez Polaków.

W ostatnim sondażu firmy ARC Rynek i Opinia regularne bieganie zadeklarowało 21 proc. badanych. Do tej formy aktywnego spędzania wolnego czasu przekonuje się coraz więcej osób, co widać szczególnie na ulicach dużych miast. Warto jednak, by biegacze dobiegli także do lasów.

Dlaczego, ulegając modzie na zdrowy styl życia, wybieramy akurat bieganie? Jest to z pewnością najbardziej demokratyczna dyscyplina sportu. Uprawiać ją może każdy, niezależnie od wieku. W październiku ubiegłego roku maraton w Toronto ukończył stulatek, Brytyjczyk Fauja Singh. Zmarły trzy lata temu Polak Henryk Braun biegał do 96 roku życia. Także stan zdrowia nie zawsze jest przeszkodą. W imprezach w całej Polsce na starcie stawia się przynajmniej kilkudziesięciu zawodników poruszających się o kulach. Standardem jest udział w większych biegach zawodników poruszających  się na wózkach.

Bieganie to też z pewnością jeden z najtańszych sportów, do którego uprawiania w ostateczności wystarczą buty za kilkadziesiąt złotych

Bieganie to też z pewnością jeden z najtańszych sportów, do którego uprawiania w ostateczności wystarczą buty za kilkadziesiąt złotych. A przy tym jeden z najbardziej efektywnych dla chcących zrzucić wagę. Godzinny bieg pozwala spalić tysiąc kalorii. Dla porównania, jeżdżąc tak samo długo na rowerze spalimy 300-600 kalorii, pływając - 400 kalorii, a uprawiając aerobic – około 550 kalorii. Do tego biegać możemy o każdej porze roku (przy odpowiednim zabezpieczeniu, biegaczom niestraszne są nawet kilkunastostopniowe mrozy) i wszędzie. Choć najlepiej, rzecz jasna, po lesie.

Zielona bieżnia

Dlaczego właśnie tam? Powód jest oczywisty. O ile przyjemniej biega się tam, gdzie unosi zapach drzew, zamiast smrodu spalin. Gdzie słychać szum liści i śpiew ptaków, a nie wielkomiejski zgiełk. Gdzie wiatr nie wieje nam w twarz, tylko delikatnie orzeźwia, a słońce, zamiast świecić w oczy, delikatnie sączy się rozproszone przez liście.

fot. Val Thoermer/Shutterstock.com

Bieganie po lesie jest nie tylko przyjemniejsze, ale też zdrowsze. – Powietrze w lesie jest kilkadziesiąt razy czystsze niż w miastach, a olejki eteryczne wydzielane przez drzewa mają działanie bakteriobójcze i grzybobójcze. W dodatku żywa zieleń i panująca w lesie cisza działają na człowieka uspokajająco – tłumaczy Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych.

Wpływ na nasze zdrowie ma też to, po czym biegamy. Pod tym względem leśne ścieżki mają zdecydowaną przewagę nad asfaltem i płytami chodnikowymi. Są miękkie i amortyzują wstrząsy podczas stawiania kroków. Ma to zbawienny wpływ przede wszystkim na nasze kolana i kręgosłup.

Od czego zacząć przygodę z bieganiem? Od zakupu odpowiednich butów

Od czego zacząć naszą przygodę? Od zakupu odpowiednich butów. Używanie przypadkowego obuwia, nawet sportowego, nie ma sensu, bo z pewnością zniechęci do biegania. Buty dla biegaczy mają odpowiednio wyprofilowaną podeszwę, żeby ułatwić przetaczanie stopy, i – przynajmniej te klasyczne, treningowe - amortyzację, żeby niwelować wstrząsy.

Przed wyborem obuwia powinniśmy sprawdzić, jak stawiamy stopę podczas robienia kroku. Najlepiej w tym celu obejrzeć podeszwę butów noszonych jakiś czas noszonych na co dzień. Jeśli jest bardziej starta od strony wewnętrznej - musimy szukać butów dla pronatorów, jeśli od zewnętrznej – dla supinatorów, a jeśli jest starta w miarę równomiernie – mamy stopę neutralną. Możemy to też sprawdzić stawiając mokrą stopę na kartce papieru. Dzięki odpowiedniemu dobraniu butów nasz krok będzie stabilniejszy, a mięśnie i ścięgna równomiernie obciążone, a więc mniej podatne na kontuzje.

Kolejna rzecz, jaka powinniśmy wziąć pod uwagę, to podłoże, po którym będziemy biegać. W większości przypadków najlepsze będą buty uniwersalne, doskonale nadające się do biegania i w mieście, i po leśnych ścieżkach. Producenci oferują też buty trailowe, czyli do biegania w trudnym terenie. Te świetnie sprawdzą się na ścieżkach leśnych, a nawet poza nimi, jednak już bieganie na asfalcie będą mniej komfortowe. Mają mocno profilowaną podeszwę, często są cięższe, bardziej zabudowane i mniej przewiewne.

Coraz większą popularność zdobywają buty do biegania naturalnego. Są prawie zupełnie pozbawione amortyzacji, mają głęboko nacinaną podeszwę i miękką cholewkę, co umożliwia wyginanie ich w każdą stronę. Bieganie w takich butach przypomina bieganie boso. Polecane są osobom, które mają już za sobą kilkusetkilometrowy trening i zdążyły wzmocnić mięśnie nóg.

Inspektor gadżet

Buty to w zasadzie jedyny zakup niezbędny, by wyruszyć na trasę. Zacząć bieganie możemy w zwykłej bawełnianej koszulce, choć oczywiście bardziej komfortowo będziemy się czuć w tzw. koszulce technologicznej. Jest wykonana ze sztucznej tkaniny, która jest przewiewna, nie wchłania potu, nie przykleja się do ciała i nie obciera.

fot. Dudarev Mikhail/Shutterstock.com

W specjalistycznych sklepach dla biegaczy możemy kupić dowolny element ubioru. Wczesną wiosną przydatna może się okazać chroniąca przed wiatrem i zimnem bluza, długie spodnie, cienka czapka i rękawiczki. Producenci odzieży oferują  stroje na każdą pogodę, nawet kilkunastostopniowy mróz. Z ubiorem nie należy jednak przesadzać. Powinniśmy ubierać się tak, by przed rozpoczęciem biegu było nam odrobinę za zimno. Po krótkim wysiłku i tak za chwilę będzie nam zbyt ciepło. Gruby ubiór, wbrew temu co można zobaczyć w niektórych filmach, nie pomaga w szybszym zrzuceniu wagi podczas treningu.
Różnorodność i ilość sprzętu dla biegaczy jest już tak duża, że powstają sklepy przeznaczone wyłącznie dla uprawiających ten sport. Wśród mniej lub bardziej przydatnych gadżetów znajdziemy m.in. okulary (dobrze trzymające się głowy, zwykle w wymiennymi szkłami na różną pogodę lub porę dnia), pasy z bidonami (przydatne, kiedy biegamy w upale lub więcej niż 10 km) czy pulsometry. Te ostatnie to urządzenia, najczęściej w formie zegarków, z wbudowanym odbiornikiem GPS i monitorem tętna, współpracujące z domowymi komputerami. Profesjonalistom pozwalają mierzyć wszystkie parametry biegu (czas, trasa, dystans, prędkość, tempo, wysokość nad poziomem morza itp., szacunkową liczbę spalonych kalorii) i kondycję organizmu (tętno) i odpowiednio planować trening. Dla amatorów są świetnym motywatorem. Pozwalają śledzić postępy, bić kolejne rekordy i chwalić się nimi w serwisach społecznościowych. Zakup pulsometru to wydatek od kilkuset do ponad tysiąca złotych, jednak posiadając smartfona możemy zastąpić pulsometr jedną z wielu darmowych aplikacji, dających podobne możliwości.

Do biegu

W polskich lasach miejsc, w których można biegać są tysiące. Najlepiej nadają się do tego ścieżki dydaktyczne i szlaki turystyczne. Samych ścieżek dydaktycznych, czyli szklaków poprowadzonych wzdłuż najciekawszych obiektów przyrodniczych czy miejsc historycznych, oznakowanych tablicami informacyjnymi, jest w lasach blisko 500. Oprócz tego leśnicy wyznaczyli ponad 22 tys. km pieszych szlaków. To dystans odpowiadający ponad 520 maratonom.

W polskich lasach miejsc, w których można biegać są tysiące. Najlepiej nadają się do tego ścieżki dydaktyczne i szlaki turystyczne

W lasach powstają też pierwsze trasy przeznaczone specjalnie dla biegaczy. Na przykład, leśnicy z Kalisza Pomorskiego wytyczyli w Cybowie ścieżkę z oznaczeniami pokonanego dystansu co 100 metrów. Zaczyna się ona i kończy na obrzeżach miejscowego stadionu i liczy 2600 metrów.

Tras do biegania jest w lasach tyle, że z większości miejsc w Polsce dojedziemy do nich samochodem w pół godziny. Zwykle w pobliżu znajdziemy leśny parking oraz miejsca biwakowe lub wiaty turystyczne, gdzie można odpocząć. Najbliższą ścieżkę czy szlak najłatwiej znajdziemy w Leśnym Przewodniku Turystycznym Czaswlas.pl (więcej o nim na str. XX). Wszelkich informacji udzielą także pracownicy nadleśnictw, do których telefony możemy znaleźć na stronach internetowych regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych.

Inną formą promocji biegania po lasach jest udział leśników w organizowaniu zawodów. Takich imprez jest w kraju kilkadziesiąt: od lokalnych biegów na krótkich, kilkukilometrowych dystansach do maratonów, ściągających nawet zawodników z zagranicy.

Na start

Podczas pierwszych treningów powinniśmy pamiętać, że to jeszcze nie wyścig. Szybki, ale krótki bieg nic nam nie da. Prędzej nabawimy się kontuzji i zniechęcimy do biegania, niż poprawimy kondycję czy zrzucimy wagę (organizm zaczyna spalać tłuszcz najwcześniej po 30 minutach biegu). Lepiej zacząć od kilkuminutowego marszu, przejść do marszobiegu, a dopiero później do – wciąż bardzo wolnego – biegu. Po kilku takich treningach większość z nas będzie w stanie biegać przez około pół godziny bez zatrzymywania się. Parę tygodni później można spróbować swoich sił w pierwszych zawodach. Nie bójmy się porażki. Najlepsi biegacze dobiegają wprawdzie do mety biegu na 5 km w około 15 minut, jednak limit na ukończenie takich zawodów to zwykle 60 minut. W godzinę te 5 km można pokonać spacerem.
Start w zawodach świetnie motywuje do dalszego biegania: osiągania coraz lepszych czasów i przemierzania coraz dłuższych dystansów. Jak to robić – powiedzą nam poradniki, które bez problemu znajdziemy w Internecie czy księgarniach. Warto do nich zajrzeć, by nasze bieganie stało się stylem życia a nie tylko chwilową mogą. Nestor biegaczy Henryk Braun, powtarzał „kto biega całe życie, ten się czuje znakomicie". 8 milionów Polaków już mu uwierzyło.


Polecane artykuły Polecane artykuły

Powrót

Historia

Historia

Lasy Nadleśnictwa Chrzanów w przeszłości w całości należały do prywatnych właścicieli. Istniały w tym czasie trzy rodzaje gospodarstw leśnych. Pierwsze to lasy wchodzące w skład dużych majątków ziemskich. Przykładem mogą być tu dobra Potockich, Sapiehów lub Donnersmarcków. Drugim rodzajem były znacznie mniejsze od poprzednich gospodarstwa leśne stanowiące własność spółek akcyjnych, fabryk lub kopalń np. Spółki Akcyjnej  Giesche, Gwarectwa Jaworznickiego, czy Galicyjsko – Francuskiej Spółki Akcyjnej. I wreszcie trzeci rodzaj, których w zachodniej Małopolsce było najwięcej lasy należące do małych lub średnich majątków ziemskich.

Lasy Nadleśnictwa Chrzanów w większości wchodziły w skład  dóbr chrzanowskich i kolejni właściciele miasta posiadali je jako cześć tzw. klucza chrzanowskiego, aż do roku 1904, gdy ostatni ich fragment został sprzedany firmie Giesche Spółka Akcyjna w Katowicach. W wiekach XVIII – XIX następowało stopniowe rozprzedawanie chrzanowskich  lasów. Obszary leśne powoli znikały od wschodu i północy miasta, zmieniane na kolejne dzielnice i przysiółki, oraz ustępowały gruntom ornym i kolejnym kopalniom. Jedynie las między Chrzanowem a Libiążem pozostawał nadal zwartym kompleksem, chociaż w połowie XIX wieku został przecięty na pół linią kolejową i drogą biegnącą do ówczesnej granicy z Prusami.

Właścicielami Chrzanowa, a tym samym interesujących nas lasów byli kolejno Ligęzowie, Andrzej Samuel Dębiński, Grudzińscy, Stadniccy, Ossolińscy, Ks. Sasko – Cieszyński Albert Kazimierz, Arc. Austr. Karol Ludwik, wreszcie Mieroszewscy i Loewenfeldowie. Pierwsze konkretne informacje dotyczące chrzanowskich lasów pochodzą z 1826 roku, gdy właścicielami Chrzanowa zostali Jan i Wiktoria z Klosów Mieroszewscy. Mieroszewscy nabyli cały klucz (Chrzanów, Libiąż Mały z Kroczymiechem, Kąty i Balin). Gospodarka leśna przynosiła im w tym czasie większe dochody niż propinacje.  Więcej  informacji możemy znaleźć w pamiętnikach Stanisława Mieroszewskiego. Gospodarowaniem w Chrzanowie Stanisław Mieroszewski zajmował się przez równe  7 lat tj. miedzy 14 maja 1849 a 14 maja 1856 r. były to lata niełatwe w jego życiu , bo jak sam wspominał „ W szkołach uczyłem się architektury, filozofii, prawa, ale nie agronomi i leśnictwa" . Obejmując Chrzanów  miał 3 192 ha lasu i 672 ha pól i łąk. Wraz z lasem przejął Mieroszewski  służbę leśną, która składała się z nadleśniczego Radwana Dębskiego, trzech podleśniczych i osiemnastu gajowych.  Mieroszewski wprowadził, częstą kontrolę wywozu drewna, poboru ściółki i bezpłatnej zbiorki drewna, na którą pomimo, że nie było służebności, zgodził się,  wprowadzając przy tym niewielką opłatę na rzecz nadleśniczego. Po tych działaniach zwiększyła się dochodowość lasu, a przede wszystkim ustały kradzieże drewna.

Stanisław Mieroszewski w otoczeniu rodziny. Zdjęcie pochodzi z publikacji „Wspomnienia lat ubiegłych", S. i S. Mieroszewscy.

Nowymi właścicielami Chrzanowa, a tym samym lasów zostali Loewenfeldowie. Dobra chrzanowskie zostały kupione w 1856 r. przez  Emanuela Loewenfelda oraz jego wspólników Wilhelma Silberglajtema i Szymona Kuźnickiego. Rok po kupieniu dóbr chrzanowskich  wrocławska firma D. Loewenfeld und Sohn zbankrutowała. W ten sposób rodzina Loewenfeldów straciwszy cały majątek na Dolnym Śląsku i w Poznańskim, przeprowadziła się do Chrzanowa (Emanuel Loewenfeld sprowadził rodzinę 16.10.1859 r.). Gdy okazało się, że koniunktura na drewno jest bardzo słaba, nowy właściciel wpadł na pomysł aby wykarczować lasy, wypalić z nich węgiel drzewny, który z kolei miał posłużyć do wytopu rud żelaza w które obfitowały okolice Chrzanowa. Proces ten rozpoczęto od lasów leżących najbliżej nowo wybudowanego dworca kolejowego. Szybko okazało się, że uzyskana w ten sposób ruda żelaza jest bardzo niskiej wartości i karczunek przerwano. Rozwój przemysłu ciężkiego na terenie Górnego Śląska sprawił, że dużo bardziej opłacalnym było eksportować do Prus drewno kopalniakowe niż produkować z niego węgiel drzewny.

  

Emanuel Loewenfeld (1817-1881), właściciel dóbr chrzanowskich. Zdjęcie w zbiorach prywatnych rodziny Haberfeld.

Emanuel Loewenfeld bezustannie próbował sprzedać dobra chrzanowskie. W 1873 roku był bliski utworzenia towarzystwa akcyjnego, jednak wiedeńscy bankierzy z baronem Springerem na czele nie zaakceptowali tego pomysłu. Aby zupełnie nie popaść w długi Loewenfeld zdecydował się na stopniowe rozprzedanie lasów. Najpierw zlikwidował tą drogą powinności finansowe względem swoich wspólników, następnie spłacił resztę hrabiemu Mieroszewskiemu. Gdy w ten sposób pokrył najpilniejsze długi  lasu zostało tylko nieco ponad 2 tys. ha.

Pod koniec 1881 r. zmarł  Hermann Wolff główny leśniczy Leowenfeldów,. Dla oszczędzenia wydatków i dla pewności, że posadę obejmie  osoba lojalna, dbająca szczerze o interesy rodziny, jego obowiązki powierzono najmłodszemu z braci Bruno Loewenfeldowi. Obszar, który nowy „główny leśniczy" miał objąć opieką wynosił ponad 2000 hektarów oraz liczny zespół gajowych. Sprzedaż drewna, decyzje o pasterstwie, poborze ściółki leśnej, pozostałości pozrębowych i tartacznictwo były w jego rękach. Dodatkowo trzymał pieczę nad gospodarką łowiecką. Jego majątek był coraz bardziej obciążony i przynosił niewielkie dochody. W ten sposób doszło do sprzedaży  kolejnych fragmentów lasu. W końcu resztę tego co zostało z majątku leśnego sprzedał spadkobiercom George'a von Giesche. Lasy w Kątach zostały nabyte od Brunona Loewenfelda przez Giesche Spółka Akcyjna w Katowicach 14.12.1904 r. Następnie od „Towarzystwa dla Kredytu Hipotecznego i Osobistego" kupiono, małą półenklawę o powierzchni 0,5622 ha znajdującą się we wschodniej części uprzednio nabytego obiektu, wreszcie  27.03.1916 r. nabyto od p. Chiela Zająca dobra tabularne Chrzanów, które łączyły się z poprzednio nabytym obiektem w części południowo wschodniej.

LASY JAWORZNICKIE

Od początku XVI – go wieku dobra jaworznickie, w tym lasy, należały do Biskupa Krakowskiego. W czasie rozbiorów dobra i kopalnie przypadły rządowi austriackiemu, a po Kongresie Wiedeńskim przeszły na własność senatu Wolnego Miasta Krakowa.

Lasy w Rzeczpospolitej Krakowskiej zajmowały ok. 26% ogólnej powierzchni, a obszar ich wynosił 30 640 ha, w tym lasy państwowe 9 330 ha, co stanowiło 30% ogółu lasów.

Początkowo lasy urządzone były według instrukcji austriackiej z 1782 roku, przygotowanej specjalnie dla Galicji. Senat Wolnego Miasta Krakowa uznał dobra leśne jako ważny element gospodarki narodowej i poddał je sprawnej administracji. W tym celu został powołany urząd nadleśniczego z siedzibą w Byczynie.  Do pomocy przydzielono mu leśniczego, 5 strażników oraz 47 gajowych (dane z 1844 roku). W celu usprawnienia gospodarki, lasy podzielono na 6 obrębów: Byczynę, Podłęże, Mętków, Lipowiec, Czernichów i Wyciąż oraz przeprowadzono ich rozgraniczenie. W skład późniejszych jaworznickich komunalnych kopalń S.A. weszły obręb Byczyna i Podłęże. Z tego okresu zachowało się bardzo mało informacji na temat gospodarki leśnej i samych pracowników. Wiadomo jedynie, że w 1819 roku nadleśniczym w Byczynie był Antoni Motowidło, a leśniczym Jan Kobylański (przynajmniej do roku 1834), gdy pojawia się nowy nadleśniczy Józef Kwasek

Jedynym nadleśniczym z tego okresu, o którym zachowało się więcej informacji był Albert Thieriot. Ten znany już wówczas leśnik, a to głównie za sprawą wzorowo zarządzanych przez siebie dóbr leśnych hr. Wittgensztejna na Litwie, rozpoczął pracę jako lasomistrz lasów Rzeczpospolitej Krakowskiej w 1846 roku. Po objęciu stanowiska lasomistrza, Thieriot energicznie zabrał się do reorganizowania krakowskich lasów. Jego działalność na tym polu przerwała  rewolucja krakowska i w konsekwencji inkorporacja w 1846 roku Wolnego Miasta Krakowa przez Austrię. W lipcu 1847 roku lasy miejskie zostały wcielone do austriackich lasów państwowych, przy czym obręby Byczyna i Podłęże weszły w skład lasów salin wielickich podległych ministerstwu skarbu w Wiedniu. Ich podstawowym zadaniem było odtąd zaopatrywanie  kopalni soli w Wieliczce w potrzebny materiał drzewny. Natomiast pozostałe obręby zostały przyłączone do lasów kameralnych, podległych dyrekcji skarbu we Lwowie. Tymczasem Thieriot został mianowany c.k. nadleśniczym w Byczynie. Pełnił te funkcje do roku 1851 gdy został powołany na stanowisko radcy leśnictwa przy ówczesnej dyrekcji salin w Wieliczce.

Zdjęcie pochodzi z publikacji „Pamiętnik, 25-letniej działalności Galic. Towarzystwa Leśnego 1882-1907", J. Szczerbowski.

Lasy jaworznickie (wraz z kopalniami) znajdowały się do 1871 roku w rękach rządu austriackiego po czym zostały sprzedane Gutmanom, pochodzącym z Wiednia. W następnym roku ukonstytuowało się Jaworznickie Gwarectwo Węglowe, z siedzibą w Wiedniu.

Po upadku Austrii, dobra i kopalnie jaworznickie zostały 23 sierpnia 1919 roku nabyte przez miasta Kraków i Lwów, oraz konsorcjum banków, reprezentowanych przez ówczesny Polski Bank Krajowy i Polski Bank Przemysłowy. W akcji tej brali udział z ramienia miasta Krakowa Prezydent Jan Kanty Federowicz wraz z wiceprezydentem inż. Józefem Sare. Miasto Lwów reprezentowali, prezydent Józef Neuman oraz wiceprezydent dr Filip Schleicher, zaś ze strony Banku Krajowego we Lwowie, jego dyrektor dr Jan Kanty Steczkowski (inicjator kupna), oraz dr Artur Benis, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Siedzibą gwarectwa został Kraków, a 15 lipca 1921 roku zmieniono strukturę prawną  poprzez stworzenie spółki akcyjnej pod nazwą „Jaworznickie Komunalne Kopalnie Węgla", której założycielami były gminy miasta Krakowa i Lwowa, oraz ówczesny Polski Bank Krajowy we Lwowie (późniejszy Bank Gospodarstwa Krajowego) i Polski Bank Przemysłowy we Lwowie. Spółka oczywiście otrzymała w tym czasie własny statut, który uległ zmianie 12 września 1931 roku w związku z wymogami nowego prawa o Spółkach Akcyjnych.

Gospodarkę prowadzono w tym czasie w oparciu o operat z 1893 roku. W 1922 roku rozpoczęto prace mające na celu jego aktualizację. Pierwsze dokładne dane o lasach Jaworznickich Komunalnych Kopalń Węglowych S. A. pochodzą z 1922 roku. W tym czasie ich powierzchnia wynosiła 5951 ha (10.000 morgów) w tym 5113 ha  lasów, 55 ha pól i 245 ha łąk  i były podzielone na 5 rewirów: 

Początkowo lasy jaworznickie działały według starego systemu organizacyjnego mającego swe źródła jeszcze w latach siedemdziesiątych XIX w. W lipcu 1922 roku wprowadzono istotne zmiany w sposobie administrowania w porównaniu z dotychczas stosowanym. Wprowadzono bowiem nową księgowość (buchalterię lasową) ściśle związaną z gospodarstwem leśnym. Nadleśnictwo i każde leśnictwo (rewir) prowadzono jako osobną jednostkę administracyjną , a bilans roku gospodarczego ( od lipca do lipca) wykazywał dokładne zyski i straty każdego z 18 kont na jakie zostało podzielone gospodarstwo leśne.

LASY POTOCKICH

Do najlepiej zagospodarowanych majątków leśnych należały dobra hr. Adama Potockiego i nie powinno to dziwić ponieważ hr. Potocki objął patronatem założone w 1850 r. zachodnio-galicyjskie towarzystwo leśne, którego prezesem został Albert Thieriot. Rodzina Potockich w XIX w. w szczególny sposób popierała wszystkie inicjatywy mające na celu wprowadzenie do gospodarki leśnej licznych majątków ziemskich, podstawowych zasad racjonalnej gospodarki. Przez szereg lat  Potoccy pełnili funkcje prezesów Galicyjskiego Towarzystwa Leśnego, sami prowadząc gospodarkę leśną w swoich dobrach w sposób wzorcowy.

Ogólna powierzchnia majątku leśnego hr. Adama Potockiego  wynosiła 8858,48  ha.  Większość lasów znajdowała się na terenie powiatu chrzanowskiego (7941,61 ha) oraz krakowskiego (572,77 ha)  natomiast reszta wadowickiego (344,10 ha). Cały obszar lasów tworzyło 41 kompleksów leśnych z czego 24 było poniżej 15 ha. Pod względem administracyjnym dobra podzielono na 4 leśnictwa, zwane zarządami leśnymi:

Kopce – o powierzchni 1789,15 ha,

Tenczynek – o powierzchni 2456,39 ha,

Płoki (Myślachowice) -  o powierzchni 2997,35 ha

Zdjęcie pochodzi z publikacji „Pamiętnik, 25-letniej działalności Galic. Towarzystwa Leśnego 1882-1907", J. Szczerbowski.

Gospodarkę prowadzono w oparciu o operaty leśne sporządzane na okresy 20 letnie już od końca XIX w. Najstarszym operatem jaki się zachował jest plan sporządzony w 1936 roku, a zatwierdzony w 1938 r. na lata 1938 – 1948. Ponadto w 1942 roku Niemcy sporządzili  własny operat  z mapą drzewostanową i kompletem map gospodarczych w skali 1:5000. Administracja leśna składała się z 54 osób w tym nadleśniczego i 4 leśniczych , 2 adiunktów, 6 nadgajowych i 34 gajowych.

LASY DONNERSMARCKÓW 

Drugim co do wielkości majątkiem leśnym   były znajdujące się na południe od Chrzanowa dobra Donnersmarcków.  W 1868 roku hr. Guido Donnersmarck kupił zamek Lipowiec wraz jego dobrami w tym z dużą ilością lasów od Antoniny Łąskiej. W 1884 roku sprzedał 30 tys. ha lasów w okolicach Częstochowy i przeniósł do Wygiełzowa tamtejszego nadleśniczego Franza Knerscha, któremu polecił wybudowanie nowej „Nadleśniczówki" w Mętkowie. Od tej pory nieprzerwanie do 1945 roku jego potomkowie pełnili w Mętkowie funkcje Nadleśniczych. Leśniczówka w Mętkowie została wybudowana w 1885 roku z przeznaczeniem na siedzibę zarządu leśnego.  Donnersmarckowie mieli podzielone lasy na nadleśnictwa, które będąc samodzielnymi gospodarstwami leśnymi raz do roku były rozliczane ze swojej działalności i to osobiście przez głowę rodu. W 1916 roku umiera Książę Guido ( tytuł książęcy otrzymał w 1901 roku) wcześniej jednak dzieląc swoje lasy na część niemiecką i polską. Tę drugą otrzymał młodszy syn Hr, Kraft Henckel von Donnersmarck.

Franz Knersch (1841-1902) pierwszy nadleśniczy Nadleśnictwa Mętków. Zdjęcie w zbiorach rodziny E. Ruppika.

Dobra leśne Donnersmarcków miały powierzchnie 2843.30 ha. Podzielone były na 12 obchodów w 7 kompleksach, którymi zarządzał 1 leśniczy (nadleśniczy)  mający siedzibę w Mętkowie i 1 podleśniczy mieszkający w Wygiełzowie oraz kilkunastu gajowych

Pracownicy Nadleśnictwa Chrzanów 1947 r.

Po II wojnie światowej  Nadleśnictwo Chrzanów miało powierzchnię ponad 9 tys. ha i składały się na nie następujące przejęte majątki leśne: lasy Ks. Adama Sapiehy, lasy hr. Krafta Henkla von Donnensmarcka, lasy Galicyjsko – Francuskiej Spółki Akcyjnej, lasy Bronisława Buszczyńskiego, lasy Polskiej Spółki Obuwia Bata S.A. w Chełmku., lasy Fortanga  i wreszcie Jaworznickich Kopalń Węgla Spółki Akcyjnej w Krakowie oraz niewielki lasek (33 ha) należący do Margarety Loewenfeld. W październiku 1947 roku nastąpił podział nadleśnictwa, z którego wyodrębniono Nadleśnictwo Chrzanów o powierzchni 5094 ha i Nadleśnictwo Szczakowa o powierzchni 4000 ha. W 1973 roku w wyniku reorganizacji Lasów Państwowych  Nadleśnictwo Chrzanów zostało połączone z Nadleśnictwem Trzebinia, Krzeszowice, Alwernia oraz Szkółką Bobrek, które składały się z byłych majątków leśnych Potockich w Krzeszowicach, Burtanów w Pogorzycach, Starzeńskich w Płazie i Kościelcu, Raczyńskich w Trzebini, Chwaliboga w Bolęcinie i Oblaszkach, Wapienniku w Płazie oraz lasu zakładu „Stella".

Łączna powierzchnia nowego nadleśnictwa wynosiła 21 313 ha lasów państwowych i 8 500 ha lasów nadzorowanych. Już  1975 roku doszło do kolejnej zmiany przebiegu granic nadleśnictwa. W wyniku powstania nowych województw Nadleśnictwo Chrzanów podzielono na cześć krakowską i katowicką.  Z Nadleśnictwa Chrzanów wyłączono obręby Alwernia i Krzeszowice o powierzchni 11 079 ha. W 1979 roku w czasie rewizji planu urządzania, nastąpiła korekta granicy z Nadleśnictwem Krzeszowice, które przekazały do Chrzanowa Leśnictwa Mętków i Wygiełzów. Włączono również w skład Nadleśnictwa Chrzanów Obręb Szczakowa, będącego od 1972 r. częścią Nadleśnictwa Olkusz. Tym samym nasze nadleśnictwo otrzymało obecne granice.